Bogusław Kupisiński

Wywiad

Bogusław Kupisiński

1.  Proszę napisać, jaki jest związek między Pana/i twórczością, a autobiografią?
W moim przypadku oczywisty. W końcu, jak dotąd, wydrukowali mi tylko pamiętnik :). Ale wszystko, co trafiło do mojej szuflady, to zapis jakichś obserwacji codzienności, czyli autobiografia.

2. Czy otwartość kultury brytyjskiej jest inspirująca?
Dla mnie fascynujące jest, charakterystyczne dla Brytyjczyków, łączenie otwartości z przywiązaniem do tego, co własne. Imponuje mi ich niekłamana ciekawość rzeczy nowych i nieznanych, ale bez potrzeby nieustannego porównywania i odruchowej implementacji cudzych wzorów. Ciągle uczę się tej otwartości nie mierzyć miarką własnych wyobrażeń. To pozwala mi dostrzegać harmonię kontrastów w pozornych sprzecznościach zakodowanych w kulturze zachowań. W tym sensie codzienny trening pogłębionej, wolnej od stereotypów obserwacji, ułatwia twórcze trawienie rzeczywistości.

3. Czy odczuwa Pan silniejszy związek z krajem zamieszkiwanym na emigracji czy Polską? Proszę napisać, dlaczego?
Niewątpliwie, zawsze z Polską, i to nie tylko ze względów rodzinnych. Tam uformowała się moja osobowość i system wartości w specyficzny gorset mentalny, z którego nigdy nie wyrosnę, ale nie uwiera mnie on jakoś szczególnie. Jednak w pewnych aspektach życia społecznego w UK odnalazłem się, jak nigdy wcześniej. Wręcz utraciłem zdolność kompensowania braków umiejętności społecznych, taką protezę, bez której trudno było mi funkcjonować w Polsce. Tutaj, w Anglii, żadne protezy nie są mi potrzebne. Poza tym jeżdżę rowerem dwanaście miesięcy w roku. U nas to byłoby raczej niepraktyczne.

4.  Czy estetyka przestrzeni publicznej i krajobrazu w kraju zamieszkiwanym na emigracji wpływa na twórczość? Jeśli tak, w jakim zakresie?
Mnie wyspiarski krajobraz kojarzy się najbardziej z unikalnym światłem rozproszonym w wilgotnym powietrzu, odbitym od mokrych powierzchni, szybko zmieniającej się “geografii” chmur i nieprawdopodobnym kolorom krajobrazu o dziwnych porach dnia. Tutaj “złota godzina” może nadejść w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Ludzie, którzy wiecznie narzekają na angielską pogodę, muszą uczyć się na kursach, że szklanka jest do połowy pełna itp. Ja chyba z tym się urodziłem. Pewnie dlatego nie potrafię przekonująco pokazać ciemnej strony ludzkiej natury która, jak wiadomo, lepiej się sprzedaje :).

5. Proszę podać dwa inspirujące miejsca, z którymi czuje się Pan związany w zamieszkiwanym kraju. Poprosimy też o przysłanie ich zdjęć i napisanie, czemu są szczególne. Być może zainspirowały lub pojawiają się w jakimś utworze?   
Dwa miejsca? Pierwsze, zaskakujące dla mnie samego, odludka i prowincjusza, to bulwar nad Tamizą, od Westminster Bridge do Tower of London. Jestem tam kilka razy w roku, między przesiadkami w drodze do Polski. Jeśli tylko pogoda pozwala, spaceruję, robię zdjęcia i patrzę na kotłujący się tłum. A najbardziej lubię przysiąść wcześnie rano i rejestrować ten wielkomiejski rytuał przebudzenia. Po kilku godzinach zabieram się na lotnisko. Przy okazji znajduję jakiś kolejny powód, dla którego nigdy nie zamieszkam w Londynie. Tak już wychodzi, że zawsze wybieram urokliwe pipidówki.

 bulwar

Bulwar nad Tamizą, od Westminster Bridge do Tower of London

Drugie takie wyjątkowe dla mnie miejsce to region Anglii zwany Cumbria Eden Valley, bardzo piękny. Na zdjęciach starałem się uchwycić tę „złotą godzinę”, rozproszone złote światło, charakterystyczne dla Wielkiej Brytanii.
Inne szczególne miejsca to prawdopodobnie Iona, wyspa u zachodnich wybrzeży Szkocji. Przy okazji polecam powieść „Peace of Iona” Mike'a Scotta z The Waterboys. Niestety, jeszcze tam nie byłem, ale mam małą obsesję na jej punkcie. Tak samo było z Malham Tarn, kręgiem kamiennym Castlerigg, fortem rzymskim na przełęczy Hardknott w Cumbrii, zamkiem Tintagel w Kornwalii i jeszcze kilku innych. Po prostu, pewnego dnia, niczego nie planując, pojadę tam, pokręcę się po starych ruinach i wrócę. Trochę daleko z Dorset, by zaglądać częściej, więc później poszukam sobie innej inspiracji w najbliższej okolicy. Może Corfe Castle albo St. Aldhelms chapel. Każde z tych miejsc jest świadkiem jakiejś pradawnej historii, nosi ślady ludzi żyjących w odległej przeszłości i jest osadzone w tym samym, niemal niezmienionym krajobrazie. To jednak coś innego, niż oglądanie asyryjskich płaskorzeźb w British Museum.

 cumbria

Zdjęcie ze szlaku w regionie Anglii zwanym Cumbria Eden Valley